Widoków brak, ale las robi robotę
Wspomnienia z trasy
Dziś znów trafiliśmy w jedno z tych miejsc, które nigdy się nie nudzą – Góry Świętokrzyskie.
Wybraliśmy nasz ulubiony Szlak ze Świętej Katarzyny na Łysicę. Wyruszyliśmy od źródełka św. Franciszka.

To miejsce, który potrafimy odwiedzić nawet 10 razy w roku i choć wydaje się, że znamy tu każdy kamień, każdą kładkę i każde zakrzywione drzewo – zawsze wracamy z radością.

Dalej droga prowadziła nas po znajomych drewnianych kładkach i kamienistym trakcie aż do miejsca zwanego Kolano.

Tam szlak zaczyna się bardziej wspinać, kamienie piętrzą się pod nogami, a w uszach szumi świętokrzyski wiatr. Kolejna kładka, jeszcze większe głazy, coraz ciaśniej ułożone – i tak aż pod sam szczyt.

Ostatni odcinek podejścia pod Łysicę potrafi dać w kość, szczególnie gdy trzeba lawirować między grupkami ludzi – to przecież szczyt należący do Korony Gór Polski.

Zdobyliśmy Łysicę w towarzystwie tłumu, ale szybko ruszyliśmy dalej – na Skałę Agaty, która, choć wyższa, pozostaje w cieniu sławnej sąsiadki.

Potem kontynuowaliśmy wędrówkę aż do Przełęczy św. Mikołaja. Ten odcinek to zawsze chwila wytchnienia – chłodniejszy, ale nie mniej wymagający. Trzeba mieć oczy na czubkach butów – ostre, wystające kamienie potrafią zaskoczyć.

Las szumiał, ptaki śpiewały, a my delektowaliśmy się spokojem mimo ruchu na szlaku. Po krótkim postoju przy kapliczce ruszyliśmy w dół, w stronę Kakonina – naszego celu.

Czekała tam na nas Chata Kaka – urocze miejsce czynne w sezonie letnim, w którym z radością zamówiliśmy nasze ulubione pierogi.

Z pełnymi brzuchami ruszyliśmy z powrotem pod górę, na przełęcz – niełatwo, ale zaskakująco sprawnie poszło.

Ponieważ pogoda sprzyjała, postanowiliśmy jeszcze trochę się zmęczyć i odbiliśmy na Trójkąt, w kierunku ścieżki śladami dawnej kolejki wąskotorowej. Kolejki już dawno nie ma, nie ma nawet torów – za to jest cudowny, chłodny las i strome zejście pełne zakrętów.

Na dole usiedliśmy na chwilę, żeby odetchnąć – ale przecież to miał być trening, więc wróciliśmy tą samą drogą. Strome podejście poszło szybko, choć nierówności i ostre zakręty dawały w nogi.

Z przełęczy już spokojnie wróciliśmy na Łysicę, a potem w dół do parkingu. Zejście – jak to zejście – potrafi dać się we znaki kolanom. Szliśmy powoli, więc dostrzegliśmy nawet… mysz!

Mimo tłumu na szlaku las znów nas ukołysał i ukoił. To była kolejna piękna, choć dobrze znana wyprawa. Czasem nie trzeba nowości – wystarczy wrócić tam, gdzie serce bije spokojniej.

Nie ma tu spektakularnych widoków – szczyty Gór Świętokrzyskich są zalesione, a horyzont chowa się za koronami drzew. Ale wcale nie trzeba panoram, by poczuć, że się oddycha pełniej. Ten las – różnorodny, szumiący, miękki od ściółki i twardy od kamieni – tworzy swoją własną atmosferę. Taką, która otula, koi i daje wytchnienie. Nie warto się rozczarowywać brakiem “widoków”. Warto się zaczarować – bo w tym lesie jest wszystko, czego trzeba, by naprawdę naładować baterie.
Nasza perspektywa
Co cieszy:
- Szlak prowadzi głównie przez las, więc nawet w gorące dni jest tu przyjemnie chłodno i zacienienie daje ulgę.
- Wieczorami można wypatrzeć myszy i inne drobne gryzonie – trzeba tylko iść cicho i patrzeć pod nogi.
- Śpiew ptaków towarzyszy niemal przez całą trasę – różnorodny, donośny i prawdziwie uspokajający.
- Dużo chrząszczy i żuków na szlaku – można oglądać nie tylko czubki własnych butów.
- Po drodze sporo ławeczek i wiat – idealne na krótki oddech lub przekąskę z plecaka.
- Różnorodność podejść: raz po korzeniach, raz po głazach, potem po kładce – ani monotonnie, ani nudno.
Co męczy:
- To fragment Głównego Szlaku Świętokrzyskiego i jednocześnie szczyt należący do Korony Gór Polski – więc w pogodne dni bywa tu naprawdę tłoczno.
- W wielu miejscach błoto – nawet jeśli nie padało ostatnio, wilgoć i zacienione fragmenty potrafią zaskoczyć.
- Momentami trzeba mocno patrzeć pod nogi – ostre kamienie i korzenie potrafią skutecznie rozproszyć myśli o relaksie
- O ciszę i spokój łatwiej tu wieczorem lub wcześnie rano – w środku dnia może być zbyt gwarno dla fanów leśnej kontemplacji.
Spacer czy wyzwanie?
To raczej długi, przyjemny spacer niż górska wycieczka. Podejścia są kamieniste, które wymagają uwagi, ale wszystko do przejścia w sportowych butach. Wiele miejsc do odpoczynku na trasie.
Czy chcielibyśmy wrócić?
Oczywiście, że tak. To jedno z tych miejsc, do których wracamy regularnie – i zawsze z tym samym poczuciem, że chociaż znamy każdy zakręt, każdą kładkę i każdy większy kamień, to las zawsze czymś nas zaskoczy. Czasem nowym światłem między drzewami, czasem żukiem, którego jeszcze nie spotkaliśmy, a czasem po prostu ciszą, której akurat wtedy potrzebujemy. Góry Świętokrzyskie mają w sobie coś domowego, znajomego – i właśnie dlatego tak dobrze się tam wraca. Nawet jeśli to „tylko” Łysica – to dla nas nigdy nie jest „tylko”.
Parking
- Parking gminny. Płatny w punkcie informacji turystycznej – gotówką lub kartą. Szybko się zapełnia.
- Parking klasztorny. Znajduje się na początku szlaku. Płatny. Zazwyczaj bardzo tłoczny.
Parking obok pola namiotowego. Nasz faworyt. Płatny – wrzucając odliczoną kwotę do skrzynki pocztowej zawieszonej na drzewie przy wjeździe na parking.
Mapa

Trasa ze Świętej Katarzyny na Łysicę, przez Przełęcz Świętego Mikołaja aż do Kakonina liczy około 12 km.
Dodatkowo odwiedziliśmy Trójkąt skąd można wrócić do punktu wyjścia inną trasą, prostą, dosyć płaską i nieco monotonną.
My natomiast wróciliśmy z Trójkąta po własnych śladach zdobywając Łysicę ponownie.
Cywilizacja
- Punk informacji turystycznej oraz toaleta (czynna w godzinach otwarcia punktu) w Świętej Katarzynie
- Kasa biletowa, toaleta (czynna w godzinach otwarcia kasy biletowej), mobilna toaleta (czynna całą dobę), oraz dwie wiaty turystyczne (niestety brak jest w nich ławeczek) na początku szlaku [informacje uaktualnione 15.12.2025]
- Stoisko z pamiątkami
- Wiata przy Kolanie
- Ławeczki na Łysicy
- Kapliczka Św. Mikołaja na Przełęczy wraz ze stolikami i ławeczkami
- Dwie wiaty na Trójkącie
- Chata Kaka w Kakoninie
- Wiata oraz stoły w Kakoninie
- Siłownia na świeżym powietrzu w Kakoninie






























Dodaj komentarz