Grodzisko w Chodliku i grodzisko w Kłodnicy – historia Słowian


Wietrzna, pochmurna, mokra połowa listopada i dwa miejsca, które wciąż kryją historię sprzed ponad tysiąca lat.



  1. Wspomnienia z trasy
  2. Nasza perspektywa
  3. Parking
  4. Mapa
  5. Cywilizacja

Wspomnienia z trasy

Jest połowa listopada, ciemny, szary dzień pełen wilgoci i mżawki. Wprost z Grodu Żmijowiska kierujemy się w stronę kolejnych grodzisk nad doliną Chodelki. W planach mamy cztery, choć czwarte, mimo wysiłków, uparcie nie daje się odnaleźć na mapie. Jest zimno, a chmury są tak nisko, jakby chciały położyć się na polach. Idealna pogoda na krótkie, surowe, późnojesienne spacery po miejscach, które pamiętają całkiem inne czasy.

Grodzisko Kłodnica

Do Kłodnicy podjeżdżamy dosłownie pod sam znak zabytku. Grodzisko znajduje się tuż przy ulicy, a teren wyznaczają duże kamienie rozmieszczone w okręgu.

Widać niewielkie wzniesienie i tabliczkę informacyjną, na pierwszy rzut oka miejsce wygląda bardzo skromnie. Po jednej stronie pola uprawne, po drugiej sady, a dla pełni listopadowego klimatu, wiatr, który wciska się pod kurtkę oraz mżawka rysująca drobne, zimne punkty na ubraniach.

Z tablicy dowiadujemy się, że grodzisko datowane jest na X – pierwszą połowę XI wieku i jest najmłodszym spośród słowiańskich grodów w dolinie Chodelki. Dopiero później, już w domu, czytamy w wirtualnym przewodniku, jak wyjątkowe jest to miejsce. W latach 2016–2017 na majdanie odkryto pozostałości dużego spichlerza, w którym znajdował się ponad 400-kilogramowy depozyt zwęglonych roślin jadalnych. Zboża, nasiona, fragmenty ceramiki, groty strzał, ozdoby, a nawet naszyjnik ze szklanych paciorków.

Wał grodziska miał około 70 metrów średnicy, a od zachodu naturalną barierę stanowiły mokradła lub dawne koryto Wisły. Miejsce mogło pełnić rolę niewielkiego portu rzecznego. Dziś jednak widać jedynie skromne zarysy dawnego grodu, mokre trawy, szary nasyp, kilka kamieni i tabliczka. Resztę trzeba sobie dopowiedzieć.

Grodzisko Chodlik

Z Kłodnicy jedziemy do Chodlika, jednego z najważniejszych grodzisk w całej wschodniej Polsce. Parkujemy tuż za wioską, na skraju nieużytków i sosnowego lasu. Jest cicho, wilgotno i pusto.

Zaczynamy od tabliczki informacyjnej, a dalej prowadzi szeroka leśna droga otulona suchymi trawami i niskimi sosnami. Mżawka staje się coraz drobniejsza, jakby powietrze po prostu było mokre z każdej strony.

Po chwili wchodzimy w strefę tablic, które ciągną się wzdłuż ścieżki, każda z nich opowiada inną część historii Chodlika: o badaniach, o znaleziskach, o strukturze grodu. Pośród mchów, porostów i wrzosów wystają zdjęcia wykopalisk i rekonstrukcje dawnych obiektów.

Grodzisko w Chodliku było ogromne. Z tablic czytamy, że jego średnica sięgała aż 330 metrów, a powierzchnia wynosiła ponad 8 hektarów. Należy do największych tego typu obiektów w Polsce. System wałów obronnych był wielowarstwowy, a konstrukcja wału wewnętrznego pieczołowicie budowana z gliny, drewna i piasku, przetrwała w ziemi ponad tysiąc lat.

Ścieżka prowadzi dalej w stronę wiaty, gdzie zebrano kolejne informacje. W lecie musi tu być gęsto, zielono, pełno traw i krzewów. W listopadzie wszystko jest przygaszone, trawy blade, a gałęzie bezlistne. Wiatr hula między drzewami, a psy gdzieś w oddali szczekają wprowadzając nutę niepokoju w ten cichy skraj lasu.

W domu oglądamy wirtualny spacer, dokładny model całego grodziska, opisane wały, bramy, majdany, osady. I wtedy dopiero żałujemy, że nie zajrzeliśmy do niego przed wyjazdem. Od razu bardziej widać, jak ogromne, złożone i ważne było to miejsce dla dawnych społeczności.


Nasza perspektywa

Co cieszy

  • Cisza i samotność — przy tej pogodzie miejsca należały tylko do nas.
  • Ogrom informacji historycznych — tablice w Chodliku są świetne.
  • Leśny klimat — sosny, mchy, porosty, późnojesienne kolory.
  • Historia widoczna w szczegółach — zdjęcia wykopalisk, rekonstrukcji, znalezisk.

Co męczy

  • Pogoda — mżawka i wiatr utrudniały spokojne czytanie tablic.
  • Minimalizm Kłodnicy — bez wiedzy z przewodnika trudno dostrzec dawną potęgę grodu.
  • Krótkie okno światła — listopad skraca dzień bardziej niż człowiek by chciał.

Spacer czy wyzwanie?

To wciąż spacer, łatwy, krótki i bardzo dostępny. Kłodnica to kilka minut oglądania terenu, Chodlik to powolne przejście leśną drogą, idealne nawet na niesprzyjającą pogodę. Listopadowy chłód dodaje tu klimatu, ale nie utrudnia poruszania się.

Czy chcielibyśmy wrócić?

Tak, i to koniecznie. Chodlik zasługuje na powtórkę wiosną lub latem, kiedy roślinność przywraca kolory temu miejscu, a światło pada inaczej. Do Kłodnicy też pewnie zajrzymy, chcemy zobaczyć ją w pełnym słońcu, z lepszą widocznością wału. No i wciąż czeka na nas czwarte grodzisko, to, które w listopadowej mgle zupełnie zniknęło nam z mapy.


Parking

  • Rozdroże dróg pod Grodziskiem w Chodliku – Brak jest wyznaczonego parkingu. My samochód zostawiliśmy na rozwidleniu dróg, tuż przed zakazem wjazdu. W tym miejscu droga jest na tyle szeroka że można stanąć bez obawy o utrudnianie ruchu innym przejeżdżającym. Ostatni odcinek (około 400m) to droga gruntowa, piaszczysta. My nie mieliśmy problemu z dojazdem jesienią w deszczowy dzień.

Mapa

Na żadnej z aplikacji z mapami nie widać ścieżki przez grodzisko, dlatego w sekcji map zamieszczamy położenie samych grodzisk.

Grodzisko w Chodliku

szczegóły mapy

Trasa: Parking – Wchodzimy na drogę między tablicami informacyjnymi (obok zakazu wjazdu) – Na rozdrożu wybieramy drogę w lewo – Po dojściu do tablicy informacyjnej zawracamy do rozdroża – Skręcamy w lewo – Wiata turystyczna i tablice informacyjne – Wracamy tą samą drogą do rozdroża i z rozdroża do parkingu – Parking

Grodzisko w Kłodnicy

szczegóły mapy

Trasa: Całość zwiedzania stanowi tabliczka edukacyjna znajdująca się na niewielkim wzniesieniu będące dawnym grodziskiem.


Cywilizacja

Grodzisko w Chodliku

  • Wiata turystyczna a w nie ławeczki i stół
  • Tablice edukacyjne

Grodzisko w Kłodnicy

  • Tablica edukacyjna

Dodaj komentarz