pierwszy śnieg, powykręcane korzenie i spacer, który wciąga głębiej niż się wydaje
Wspomnienia z trasy
Wąwóz Korzeniowy Dół to jedno z tych miejsc, które odkładaliśmy od dawna. Kazimierz Dolny kojarzy się nam z tłumami tak bardzo, że zwykle wybieramy jego bardziej leśne, spokojne okolice. Ale zimowy, szarobury dzień, lekko prószący śnieg i chłód brzmiały jak idealna okazja, żeby w końcu zajrzeć tam poza sezonem.
I okazało się, że zimowy Korzeniowy Dół jest spokojniejszy, cichszy, bardziej surowy, niestety ciagle jednak ze sporą liczbą turystów.
Pierwsze kroki
Już przy wejściu czekają duże tablice informacyjne. Pierwsza przypomina, że Wąwóz Korzeniowy jest pomnikiem przyrody chronionym prawem, a jego ściany i korzenie są wyjątkowo delikatne. Wchodząc, trzeba zachować ostrożność, nie schodzić ze ścieżki i zostawić miejsce takim, jakie chcielibyśmy zastać jutro.
Druga tablica to mała lekcja geologii. Opowiada o tym, jak wąwóz powstał – erozja wymywała miękki less, odsłaniając korzenie drzew, które dziś tworzą fantazyjne, niemal rzeźbione struktury. Całość dopełniają zdjęcia z różnych pór roku.

A potem już tylko wchodzimy do środka i… świat robi się cichszy, chociaż spacerowiczów nie brakuje.
W środku wąwozu
Śnieg pruszył przez całą drogę, tworząc delikatną warstwę na ziemi, która chrupała pod butami. Ptaki śpiewały gdzieś z góry, a w środku wąwozu nie wiało wcale, co po zimnym Kazimierzu było ogromną ulgą. Idziemy lekko pod górkę.

Ściany wąwozu wznoszą się wysoko, z surowej, piaszczystej ziemi, zaskakująco jasnej. Wystają z nich powykręcane korzenie drzew, jakby ktoś je ręcznie modelował. Niektóre były już lekko przysypane śniegiem. Pod stopami mamy liście zmieszane z topniejącą warstwą białego puchu.

Mijamy małe jamki i zagłębienia w ścianach wąwozu. Zachwycamy się zwisającymi nad ścieżką drzewami. Przystajemy, oglądamy korzenie z zaciekawieniem.

Szkoda tylko, że na częściach ścian pojawiły się wydrapane napisy, to miejsce naprawdę zasługuje na więcej szacunku.
Koniec
Wąwóz ma około 400 metrów długości w jedną stronę. Dotarliśmy do końca ścieżki i okolicznych zabudowań. Śnieg zaczął padać intensywniej, a na otwartej przestrzeni znowu zrobiło się zimno i wietrznie.

Wracamy tą samą drogą, już z górki i z myślą, że to był piękny, krótki spacer, idealny na pierwsze zetknięcie ze śniegiem w tym roku. Ten śnieg… swoją drogą szybko się rozpuszczał. Dostrzegamy uparte, zielone paprocie, które przetrwały jesienny chłód i ich zieleń kontrastuje z bielą śniegu.

Nasza perspektywa
Co cieszy
- pierwszy śnieg i jego skrzypienie pod butami,
- absolutna cisza wewnątrz wąwozu, bez wiatru,
- powykręcane korzenie, które wyglądają jak żywe rzeźby,
- zielone paprocie kontrastujące z ziemią i śniegiem,
- łagodność zimowego światła i surowy klimat,
- tablica z opisem powstania wąwozu – klarowna i ciekawa.
Co męczy
- sporo turystów jak na tak zimny i ponury dzień,
- błoto z topniejącego śniegu,
- niestety, pojawiające się na ścianach wydrapane napisy
Spacer czy wyzwanie?
Zdecydowanie spacer. Trasa jest krótka (ok. 1 km) i łatwa, choć zimą może być ślisko. Jedynym wyzwaniem może być liczba osób – nawet w szarobury dzień turystów było sporo.
Czy chcielibyśmy wrócić?
Tak – ale o innej porze roku. Chcielibyśmy zobaczyć wąwóz może jeszcze w zimie albo na wiosnę. To miejsce ma swój klimat i zdecydowanie zasługuje na kolejne podejście.
Parking
- Parking na początku ścieżki – płatny 5 zł od godziny. Posiada nawierzchnię częściowo wyłożoną kamieniami. Munie mieliśmy problemu z wjechaniem jak i wyjechanie z parkingu nawet po silnych deszczach.
Mapa

Trasa: Parking – Wychodzimy z parkingu i skręcamy w lewo na chodnik – Po lewej stronie mijamy drewniany płotek i zaraz na jego końcu skręcamy w lewo (będzie tam tablica informacyjna rozpoczynająca ścieżkę przez wąwóz) – Wąwóz – Po dotarciu do tablicy informacyjnej (po około 500m) wracamy do parkingu tą samą drogą – Parking
Cywilizacja
- Na początku ścieżki dostępna jest ławeczka.









Dodaj komentarz