O ciszy i odkrywaniu historii poza sezonem
Wspomnienia z trasy
Ostatnie dni listopada przyniosły tę typową, ciężką szarość, która sprawia, że człowiek zaczyna wątpić, czy słońce jeszcze istnieje. W taką właśnie sobotę postanowiliśmy nadrobić zaległości i pojechać do Janowca — miejsca, obok którego przejeżdżaliśmy wiele razy, powtarzając „musimy kiedyś zajrzeć”. Mgła wisiała nad wzgórzami, gałęzie drzew były zupełnie nagie, a powietrze pachniało wilgotną ziemią.
Wątpliwości
Po przyjeździe entuzjazm szybko zderzył się z rzeczywistością: parking przy zamku był zamknięty, zagrodzony taśmą. Nie byliśmy pewni, czy obiekt w ogóle działa o tej porze roku. Zaparkowaliśmy więc wcześniej, w małej zatoczce z tabliczką informacyjną o zamku.
Podchodzimy bliżej, tu czekała nas miła niespodzianka. Pracownik wyjaśnia, gdzie kupić bilety, upewnia, że wszystko jest otwarte. W powietrzu słychać ptaki, jakby na chwilę ktoś przełączył pogodę na „prawie wiosnę”.
Most
Przechodzimy przez masywną bramę i od razu czujemy, że wchodzimy w zupełnie inną przestrzeń. Przed nami wyrastają ogromne ruiny, jasne od piaskowca, pełne okien i otworów po dawnych komnatach. Idziemy kawałkiem zupełnie łysego, listopadowego parku — drzewa stoją nagie, ich gałęzie rysują się na tle szarego nieba, a cały pejzaż wydaje się jeszcze większy i bardziej surowy. Nietrudno wyobrazić sobie, jak pięknie musi tu być latem, kiedy korony drzew otulają wzgórze zielenią.

Tuż przy wejściu na drewniany most prowadzący do zamku mijamy tabliczkę, z której dowiadujemy się, że dawniej do zamku prowadził most zwodzony przerzucony nad głęboką fosą. Obecna konstrukcja — drewniana, lżejsza, odbudowana na wzór historycznej — ma przypominać o obronnym charakterze całego wzgórza i o tym, jak trudno było kiedyś zdobyć tę warownię.

Most prowadzi nas nad głębokim rowem, prawdopodobnie pozostałością po fosie. Zatrzymujemy się na moment, żeby zajrzeć w dół — jest całkiem wysoko, a widok na ściany zamku i kamienne skarpy wzmacnia wrażenie, że stoimy na granicy dwóch światów: tego współczesnego i tego sprzed kilku stuleci. Zaraz za mostem znajduje się kasa, w której kupujemy bilety i ruszamy na dalsze zwiedzanie.
Muzeum
Po wejściu na Zamek kupujemy bilety w kasie orientując się, że poza nami nie ma obecnie żadnych turystów. Zwiedzanie zaczęliśmy od malutkiego muzeum ukrytego w jednej z zamkowych części.

W środku znajdowały się ryciny pokazujące dawne techniki pojedynkowania, opisy broni oraz sama broń — miecze, rapier, szabla, buzdygan. Część eksponatów można było wziąć do ręki, z czego Maciej skorzystał z wielką radością. Pani z obsługi towarzyszyła nam przez cały czas, więc oglądaliśmy wszystko w ciszy i skupieniu, bez wyciągania aparatów. To było kameralne, bardzo spokojne wejście w historię miejsca.
Dziedziniec
Po wyjściu z muzeum trafiliśmy na dziedziniec, który w listopadowej ciszy robił ogromne wrażenie. Na murach siedziały czarne ptaki, ale nie słyszeliśmy ani jednego dźwięku — tylko cichy szum wiatru.

Mury układały się w patchwork z piaskowca i cegły, a ruiny dawnych pomieszczeń rysowały na ziemi wyraźne zarysy prostokątów i okręgów.

Jeden z nich mógł być kiedyś kaplicą lub ozdobną komnatą. Zachowana ściana, w czerwono – białe pasy kontrastowała z resztą murów.

Część terenu była wyłączona ze zwiedzania, ale i tak można było zobaczyć wiele szczegółów, które zwykle giną w letniej zieleni. Pod nogami mieliśmy kocie łby i trawę, a wśród kamieni odbijały się różne odcienie skał — kremowe, szare, rdzawe.
Krużganki
To chyba najbardziej charakterystyczne miejsce w całym zamku. Krużganki mają trzy poziomy, każdy krótki, łukowaty i oparty na fragmencie zachowanej ściany. Mur jest nierówny, chropowaty, z białawą warstwą, jakby ktoś pokrył go tynkiem czy farbą.

Drewniane schody skrzypią, poręcz jest masywna i surowa, a metalowe okucia drzwi pięknie kontrastują z marmurowymi framugami.

Niestety na jednej ze ścian zobaczyliśmy wydrapane napisy, ale z góry widok na dziedziniec wynagradzał tę przykrą nutę.

Krużganki sprawiają, że łatwo wyobrazić sobie, jak wyglądało życie tutaj kilkaset lat temu — nawet w listopadzie, kiedy wiatr wciska się pod kurtkę.
Trzy Krzyże
Tuż obok zamku znajdują się Trzy Krzyże, przypominające te z Kazimierza Dolnego. Stoją na tle spadających w dół pól i w mgle wyglądają niemal symbolicznie. W tej aurze wydawały się jakby cichsze, bardziej zamyślone.

Dworek z Moniak
Biały budynek z intensywnie zielonymi okiennicami, który stoi dziś obok zamku, został przeniesiony z Moniak w latach 70. XX wieku. Z tabliczki dowiedzieliśmy się, że powstał około 1760–1770 roku, a jego ostatnimi właścicielami była rodzina Zembrzaskich, która mieszkała tam do 1944 roku.

Dworek ma układ amfiladowy i późniejszy dach mansardowy, jak wyczytaliśmy na tabliczce. Szeroki portyk z kolumnami jest bardziej reprezentacyjny niż w oryginale, ale świetnie wpisuje się w charakter miejsca.

Wewnątrz czas zwalnia. Przechodziliśmy przez pokoje, w których znajdował się kredens i zastawa, kominek, lustro i zegar, a dalej fortepian, dywany i ciężkie zasłony. W kolejnych pomieszczeniach były meble w stylu Ludwika XVI, a ostatnia sala poświęcona była łowiectwu — z porożami wiszącymi na ścianach.

Przed dworkiem znajduje się ogród, teraz mniej zielony, natomiast mini labirynt z żywopłotu dalej zachował swoją formę.
Spichlerz z Podlodowa
Spichlerz, podobnie jak dworek, został przeniesiony — tym razem z Podlodowa. Z tabliczek dowiedzieliśmy się, że przechowywano w nim zboże wysypywane luzem na podłogę, gdzie musiało dobrze wyschnąć, zanim trafiło do worków. Jego konstrukcja zrębowa, niewielkie okna i drewniana faktura są naprawdę piękne.

Wewnątrz czekała nas świetna wystawa „Życie między dwoma brzegami”. Na dole były łodzie, sieci rybackie i opowieści o transporcie wodnym.

Na górze — atmosfera była jak z innego świata: wierzenia, przesądy, magia wody i roślin, przysłowia, praktyki ochronne, rytuały związane z porodami i chorobami, bęben janowiecki i zioła o magicznych właściwościach.

Meble, kołyska, rośliny i symboliczne przedmioty dopełniały narracji. To była najbardziej symboliczna i jednocześnie najciekawsza część całej wycieczki.
Spacer zielonym szlakiem
Po zwiedzaniu ruszyliśmy zielonym szlakiem prowadzącym brzegiem skarpy. Ścieżka była wąska, jasna od piasku, a z prawej strony otwierał się widok na pola i domy w dole.

Białe brzegi piaskowca i niskie, bezlistne drzewka tworzyły spokojną, surową przestrzeń, która idealnie pasowała do końcówki listopada.
Punkt widokowy Manes
Punkt widokowy stanowi mała, drewniana platforma. Ciężkie chmury, mgła, brak słońca – wszystko to sprawiało, że widok był bardziej przygnębiający niż zachwycający. Przystanęliśmy na chwilę oglądając poszarzałe pola i lasy w oddali.

Po drugiej stronie widzieliśmy lokal z różnymi z atrakcjami, który w sezonie zapewne tętni życiem, a teraz wyglądał jak przygotowany do snu zimowego. Wróciliśmy tą samą trasą, w ciszy i z lekko zmarzniętymi dłońmi, ale bardzo zadowoleni.
Nasza perspektywa
Co cieszy
- Pustki na zamku — zwiedzanie w ciszy, bez kolejek i tłumu ludzi.
- Przepiękne, jasne mury z piaskowca, które w mgle wyglądały jeszcze bardziej klimatycznie.
- Możliwość obejrzenia dworku i spichlerza z ciekawą wystawą o dawnych wierzeniach.
- Krużganki, które naprawdę pobudzają wyobraźnię.
- Krótki, przyjemny spacer zielonym szlakiem z widokiem na pola.
Co męczy
- Zamknięty parking — na starcie nie wiedzieliśmy, czy w ogóle można wejść.
- Wydrapane napisy na murach krużganków — niestety psują odbiór miejsca.
- Mgła ograniczająca widok z punktu widokowego (jego potencjał na pewno jest większy).
Spacer czy wyzwanie?
Zamek zwiedza się spokojnym tempem, bez dużego wysiłku. Krótka, przyjemna ścieżka zielonym szlakiem biegnącym skarpą dodaje spacerowego charakteru, ale nadal jest to wycieczka typu „light”.
Czy chcielibyśmy wrócić?
Tak — koniecznie latem, żeby zobaczyć park, wzgórze i widoki bez mgły. Chcemy też sprawdzić, jak zamek wygląda w pełnym słońcu i zieleni.
Parking
- Parking wzdłuż ulicy Lubelskiej – bezpłatny, duży, asfaltowy, do parkowania prostopadłego względem drogi, pomieści kilkanaście samochodów.
- Pozostałe parkingi bliżej zamku były w remoncie. Są płatne, a płatności dokonuje się w parkomacie.
Mapa

Trasa: Parking – Z parkingu skręcamy w prawo i idziemy chodnikiem aż do bramy zamku – udajemy się na zamek do kasy biletowej – Zwiedzamy salę z wystawą czasową, na przeciwko kasy biletowej – Zwiedzamy dziedziniec – Jest osobne wejście (oznaczone) na krużganki – Udajemy się do dworku, wejście znajduje od strony głównej drogi (po przeciwnej stronie niż ogród) – Kierujemy się w prawo do spichlerza – W środku do zwiedzania są dwie kondygnacje – Po wyjściu z spichlerza można obejrzeć pozostałe zabudowania – Wracając kierujemy się w stronę parku – Dochodzimy do skarpy i skręcamy w lewo na szlak zielony – Za około 400m dochodzimy do drewnianej platformy z punktem widokowym – Wracamy w stronę zamku – Z parku przed zamkiem wracamy do parkingu – Parking
Cywilizacja
- Park przed zamkiem – dostępne są śmietniki
- Zamek – na końcu dziedzińca znajduje się toaleta
- Park za dworkiem – dostępne są ławeczki a na końcu parki znajduje się miejsce na ognisko
- Punkt widokowy – Sklep z ziołami i restauracja

























Dodaj komentarz