O nas


i o tym dlaczego wciąż wracamy do lasu



  1. Co chcielibyśmy, żebyście wiedzieli o turystyce pieszej?
  2. Dlaczego podróżujemy w taki sposób?
  3. Po co ten blog?
  4. Kim jesteśmy?
    1. Anna
    2. Maciej
    3. Co poza lasem?
  5. Jak powstaje ten blog?
  6. Jak to się zaczęło?

Zanim przejdziemy do naszej opowieści chcielibyśmy zacząć nieco przewrotnie, od naszego rozumienia turystyki pieszej.

Co chcielibyśmy, żebyście wiedzieli o turystyce pieszej?

  • Że nie trzeba mieć super kondycji, super sprzętu ani super planu, żeby ruszyć w drogę.
  • Że piesze wędrówki to nie wyścigi. Nie konkurs na liczbę kilometrów, odznak ani marek w plecaku.
  • Że można iść w dresie z szafy, w butach z marketu, z bidonem po wodzie i plecakiem po rodzeństwie – jeśli tylko wie się, gdzie się idzie i zna się swoje granice.
  • Że turystyka piesza jest dla każdego – takiego, jakim jest. Dla neurotypowych i neuroatypowych, dla samotników i dla tych, co lubią grupę, dla rodzin, par, introwertyków, ekstrawertyków, zapalonych planistów i ludzi od spontanu.
  • Że jeśli umiesz czytać szlak i siebie – to już wszystko, czego potrzebujesz.
  • I że czasem najfajniejsze trasy są te, na które nie trzeba brać urlopu ani wydawać fortuny. Czasem wystarczy wyjść z domu, dojechać do lasu i… pójść. Po prostu pójść.

Dlaczego podróżujemy w taki sposób?

Bo tak jest nam po prostu dobrze. Oboje jesteśmy neuroatypowi, a to oznacza, że nie wszystkie bodźce, sytuacje i trasy są dla nas komfortowe. Lubimy przestrzeń, gdzie można odetchnąć, gdzie nie trzeba się śpieszyć. Gdzie można być sobą.

Dlatego szukamy miejsc mniej oczywistych: cichych, zielonych, czasem zupełnie niepozornych. Nie unikamy popularnych tras, ale wybieramy momenty, w których da się je poczuć naprawdę, zobaczyć bez nadmiaru bodźców, presji i tłumów.


Po co ten blog?

  • Bo chcemy pokazać, że turystyka nie musi być wyczynowa. Nie trzeba zdobywać szczytów w rekordowym tempie ani spać w namiocie, żeby przeżyć coś pięknego. Że można iść wolno, uważnie i po swojemu, a do tego nadal czuć przygodę.
  • Bo zbieramy tu wspomnienia z tras, praktyczne informacje i osobiste refleksje, przede wszystkim z neuroatypowej perspektywy. Chcemy dzielić się inspiracjami z tymi, którzy również szukają spokojniejszych form podróżowania, niezależnie od tego, czy są wysoko wrażliwi, introwertyczni, czy po prostu mają dość tłumów i biegu.

Kim jesteśmy?

Jesteśmy parą, którą połączyła miłość do gór, lasu, ciszy i… kodu. Oboje pracujemy w IT, ale w wolnych chwilach uciekamy z miasta, najchętniej w kierunku zalesionych szlaków, drewnianych wiat i zielonych ścieżek.

Mówimy o sobie „nie tacy znowu turyści”, bo nie gonimy za odznakami, rekordami i listami do odhaczenia. Nie jesteśmy typem, który „musi zaliczyć szczyt”, wolimy przysiąść na pniu i chłonąć las. Chodzimy wolniej, mniej, czasem krócej, ale za to uważniej.
I właśnie taką turystykę chcemy pokazać.

Mieszkamy w Lublinie, w klasycznym „chowie klatkowym” na blokowisku, ale każdą wolną chwilę spędzamy w lesie. Nasze naturalne środowisko to cień, cisza, szelest ściółki i zapach igliwia. Wiosną i latem ruszamy w trasę niemal co tydzień, a od kiedy założyliśmy tego bloga… nawet zimą planujemy nieco mniej hibernować.

Anna

Serce bloga i specjalistka od wspomnień z trasy, wybiera zdjęcia oraz opisuje neuroatypowe wrażenia z ADHD-owym zacięciem.

Urodzona poszukiwaczka dopaminy, nie rozstaje się z telefonem i zawsze ma więcej zdjęć drzew niż ludzi.

Poza lasem gra w Simsy, zgłębia psychologiczne niuanse i niemal zawsze wygrywa z Maciejem w Terraformację Marsa. Nałogowo słucha podcastów: od true crime aż po treści motywacyjne.

Maciej

Mózg bloga i specjalista od map, parkingów i planowania. Analizuje każdą trasę, punkt widokowy i prognozę pogody, bo tak właśnie działa jego mózg z ASD i talentem organizacyjnym.

Poza wędrówkami obsesyjnie śledzi nowinki z rynku IT, ceni dobre sci-fi i ściśle określony sposób organizacji przestrzeni. Ma w zapasie mnóstwo opowieści na każdy temat, od historii Roztocza po naukowe ciekawostki.

Co poza lasem?

Jesteśmy kociarzami więc w wolnym czasie rozpieszczamy nasze koty. Od poniedziałku do piątku ćwiczymy siłowo, a w weekendy gramy w planszówki. Nasze ukochane to Terraformacja Marsa i Azul. Nocami nadrabiamy seriale. Kochamy klasyki jak Lost, X-Files czy Stargate, ale równie mocno wciąga nas Mandalorian, a także Gilded Age (nijak się ma to sci-fi, ale też dobre).


Jak powstaje ten blog?

Pisanie to u nas gra zespołowa:

  • Anna opisuje wspomnienia z trasy oraz neuroatypową perspektywę, odpowiada za przegląd zdjęć. Zdjęcia też robi (najchętniej te z grzybami lub kwiatkami) najczęściej idąc, co skutkuje tym, że większość z nich nie nadaje się potem do publikacji.
  • Maciej ogarnia mapy, parkingi, trasy, cywilizację i logistykę – jego analityczny umysł i zamiłowanie do planowania robią robotę. Robi dużo zdjęć, zwłaszcza Anny w dziwnych pozach.
  • Na koniec wszystko wspólnie czytamy, poprawiamy i publikujemy, zwykle w asyście kotów.

Na naszym Facebooku najczęściej działa Anna, ADHD i telefon to duet nie do pokonania. Maciej za to mistrzowsko ogarnia noclegi, chociaż zajmuje mu to pół dnia, parametrów do analizy jak widać jest wiele.


Jak to się zaczęło?

Zaczęło się od postów na prywatnym Facebooku, opisywaliśmy nasze wyprawy, dodawaliśmy zdjęcia, zachwycaliśmy się mchem i grzybami… Aż w końcu nasi znajomi zaczęli reagować raczej z pobłażaniem niż z zachwytem. Bardzo chcieliśmy dzielić się naszą radością i leśnymi odkryciami z innymi.

Pomysł na bloga wyewoluował naturalnie podczas naszej podróży poślubnej po Beskidzie Śląskim i Beskidzie Żywieckim. Szukaliśmy wtedy informacji o szlakach, ale nie o tym, czy są trudne albo ile mają przewyższenia, tylko informacji bardziej dotykających sfery sensorycznej np. jaki jest rodzaj podłoża, czy szlak jest zacieniony, jaka roślinność tam się znajduje.

Trafialiśmy głównie na artykuły o Koronie Gór Polski, rankingi „najpiękniejszych szczytów”, wpisy z tras górskich maratonów. A my po prostu chcieliśmy poczytać o lasach, szlakach przyjemnych dla ciała i głowy, bez tłumów, bez ciśnienia, bez przymusu „zaliczania”.

Blog stał się więc nie tylko miejscem do dzielenia się tym, co kochamy, ale też formą dokumentowania naszej wspólnej drogi, zarówno dosłownie i w przenośni. Pisanie, fotografowanie, opisywanie i układanie tego wszystkiego nadaje naszym wyprawom dodatkowy sens. Dzięki temu nie tylko idziemy, ale też zatrzymujemy się.