Gdzie kamienne grzyby spotykają martwy las — wędrówka z kawą przez kontrasty i piękno przyrody
Wspomnienia z trasy
Rok temu musieliśmy obejść się smakiem — szlak do Skalnych Grzybów był całkowicie zamknięty i mogliśmy tylko zerknąć na mapę z nadzieją, że jeszcze tu wrócimy.

Tym razem szczęście nam dopisało: mimo kilku zamkniętych odcinków trasy, wyznaczono dogodne obejścia i mogliśmy wreszcie zobaczyć to fascynujące miejsce na własne oczy.

Nasza wędrówka rozpoczęła się na małym parkingu w środku lasu. Rano panowała tam cisza, chłód i pustka — tylko mapka z informacją o zamkniętych szlakach i skromny stół piknikowy czekały na pierwszych turystów.

Ścieżka prowadząca w stronę Skalnych Grzybów była wygodna: pierwsze trzy kilometry to szeroka, utwardzona kamieniami i ziemią droga, częściowo przez otwarty teren, częściowo przez las.

Już na początku uwagę przyciągnęły urocze oznaczenia szlaku — malowane na ściętych pniach i przykryte zielonymi daszkami, jakby ktoś zadbał o to, by nawet w detalach poczuć urok tej trasy.


Po około 40 minutach marszu dotarliśmy do dużej, wygodnej wiaty — idealne miejsce na odpoczynek i przyjrzenie się mapie szlaków.

Stąd weszliśmy na ścieżkę edukacyjną „Skalne Grzyby” i zaczęła się właściwa przygoda: w dół przez las, po kamienistej, wijącej się ścieżce.

Miejscami pojawiały się drewniane kładki i błotniste fragmenty, w cieniu drzew zrobiło się chłodno, ale to właśnie tutaj rozpoczęła się prawdziwa magia tego miejsca.


Formacje skalne rozrzucone wśród drzew naprawdę urzekają. Ich fantazyjne kształty budzą skojarzenia z baśniowymi pejzażami — jakby kamień ożył i zaczął przybierać niezwykłe, grzybopodobne formy, wyjęte wprost w wyobraźni i starych legend.

Podziwialiśmy kolejne „grzyby” wyrastające wśród zieleni, chłonąc ich różnorodność i zadziwiające detale.

Mimo że początkowo oznaczenia nieco nas zmyliły i musieliśmy się chwilę zastanowić nad trasą, wkrótce droga otworzyła się — wyszliśmy na obszar, gdzie las został mocno przerzedzony, a pozostały jedynie sterty martwego drewna.

Tu słońce paliło bezlitośnie, kontrastując z cienistym zaciszem, z którego właśnie wyszliśmy.


Im bliżej Rogacza, tym więcej turystów spotykaliśmy, choć wcześniej mieliśmy wrażenie, że las należy tylko do nas.

Rogacz — potężna, dumnie stojąca formacja skalna — robi wrażenie. Przy niej znów zatrzymaliśmy się w zadbanej wiacie, by odpocząć i napić się kawy z termosu.


Za Rogaczem krajobraz zmienił się diametralnie — ciemny, gęsty las, chłód i cień. Ścieżka stała się kamienista, kręta i nieco tajemnicza.


Po chwili dotarliśmy do formacji skalnej „Żaba”, a zaraz za nią ścieżka zamieniła się w piaszczystą drogę, która wprowadziła nas w ponury, martwy las.

Brąz ubitej ziemi, z której składała się szeroka, leśna droga mocno kontrastował tu z szarością chorych drzew, a nad nami zaczęły gęstnieć ciemne chmury, budując nieco ponurą atmosferę tego fragmentu trasy.


Po drodze mijaliśmy tablice informacyjne ścieżki edukacyjnej, dwie z nich wspominały o miejscach z podobnymi formacjami skalnymi w Polsce i na świecie. Niestety nie było tam wzmianki o Piekiełku pod Niekłaniem czy Piekiełku Dalejowskim, a to również piękne i warte odwiedzenia miejsca, które są nam bliskie.
Las znowu się zazielenił. Znaleźliśmy dziwny twór, drewnianą tubę z siedziskiem… ale po co?

Ścieżka dalej poprowadziła nas mostkiem przez łączkę a potem przez las w stronę wiaty, przy której zaczynaliśmy dzień.
Zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek — oczywiście przy kolejnej kawie — i postanowiliśmy zajrzeć jeszcze na „Niknącą Łąkę”.

Ten krótki szlak również okazał się niezwykły — prowadził przez obszary martwego, wyciętego lasu i młode świerki, których niskie gałęzie drapały w nogi i ramiona.


Momentami słońce paliło bezlitośnie, a ścieżka była otwarta i gorąca.


Torfowisko okazało się wyschnięte — przypomniało nam podobne krajobrazy w Górach Orlickich pod Zieleńcem i w Poleskim Parku Narodowym, choć tu nie było rosiczek ani zróżnicowanej roślinności — dominował żar z nieba i prosta kładka biegnąca przez suchą przestrzeń.
Po tym małym spacerze wróciliśmy do znajomej wiaty, a potem tą samą trasą na parking.


W drodze powrotnej przyglądaliśmy się roślinom ze skupieniem – idealne zakończenie tej pięknej, choć pełnej kontrastów wyprawy.


Skalne Grzyby zrobiły na nas ogromne wrażenie — to miejsce, w którym kamienie naprawdę zdają się opowiadać własną historię. Niepowtarzalne kształty, mroczne odcinki lasu przeplatane otwartymi przestrzeniami, cisza przerywana tylko wiatrem — to wszystko sprawia, że czuliśmy się tam jak w zupełnie innym świecie.
Nasza perspektywa
Co cieszy:
- 🪨 Przepiękne, unikalne formacje skalne — każda ma swój charakter i kształt, który pobudza wyobraźnię
- 🌳 Dobre miejsce na spokojny, niezbyt wymagający spacer pośród przyrody
- 🏡 Przyjemne wiaty z miejscami do odpoczynku, czyste i zadbane
- ➡️ Urocze oznaczenia szlaku w początkowej części (malowane pnie z zielonymi daszkami — bardzo urocze!)
- 🔕 Cisza i spokój — w lesie przez dużą część drogi nie spotkaliśmy nikogo
- 📍Wzmianki na tablicach informacyjnych o innych podobnych miejscach w Polsce na i na świecie – natomiast brakuje na nich świętokrzyskiego w tym: np. Piekiełku pod Niekłaniem czy Piekiełku Dalejowskim, a szkoda bo lubimy te miejsca.
Co męczy:
- ↔️ Miejscami bardzo słabe oznaczenia trasy w kluczowych punktach — łatwo się zagubić
- 🌲 Fragmenty szlaku przez martwy, wycięty las mniej atrakcyjne wizualnie i trochę przygnębiające
- ☀️ Duże kontrasty klimatu na trasie — otwarte odcinki są gorące i bez cienia, a odcinki leśne zimne i wilgotne
- 🌿 Wyschnięte torfowisko „Niknąca Łąka” niezbyt imponujące, zwłaszcza w porównaniu do innych torfowisk
Spacer czy wyzwanie?
To zdecydowanie spacer, a nie wyzwanie. Trasa jest umiarkowanie łatwa — przystępna także dla osób o przeciętnej kondycji, choć należy przygotować się na kamieniste ścieżki, trochę błota i fragmenty, gdzie trzeba patrzeć pod nogi. Warto zabrać wygodne buty trekkingowe i coś do jedzenia na odpoczynek w wiacie, warto też zabrać więcej wody – odsłonięte przestrzenie potrafią spowodować przegrzanie.
Czy chcielibyśmy wrócić?
Zdecydowanie tak!
To miejsce ma swój niezwykły urok i klimat — nawet te bardziej „ponure” fragmenty mają w sobie coś, co przyciąga. Chętnie wrócimy o innej porze roku, być może jesienią, by zobaczyć, jak wśród rudych liści prezentują się te kamienne grzyby. Poza tym wciąż jest kilka formacji i szlaków w okolicy, które czekają na odkrycie.
Parking
- Parking przy drodze z Karłowa do Radkowa. Bezpłatny. Miejsce na kilkanaście samochodów. Na końcu parkingu znajdują się ławeczki a przy wjeździe kosze na śmieci
Mapa

Trasa: Parking – po około 1km szlak czerwony jest zamknięty i należy skręcić w ścieżkę rowerową – Ścieżka Edukacyjna „Skalne Grzyby” – Ścieżka Edukacyjna „Niknąca Łąka” – Powrót na parking. Całoś ma około 13 km. Trasę można zrobić w około 4 godziny.
Cywilizacja
- Parking – stół piknikowy, ławeczki, kosze na śmieci
- Zadaszona wiata na styku szlaku czerwonego i żółtego
- Zadaszona wiata pod Rogaczem
- Drewniana kładka przez „Niknącą łąkę”









































Dodaj odpowiedź do Torfowisko Pod Zieleńcem – Nie Tacy Znowu Turyści Anuluj pisanie odpowiedzi