zielona zima, wąwozy i las w trybie ciszy
Wspomnienia z trasy
Niedziela tuż przed Bożym Narodzeniem. Dzień mglisty, bardzo pochmurny, ale zaskakująco ciepły jak na tę porę roku. Rezerwat przyrody Barania Góra okazał się idealnym miejscem na taki spokojny, sensoryczny spacer.
Aleja lipowa i ścieżka edukacyjna
Zostawiamy auto na parkingu przy Muzeum Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku i idziemy za oznaczeniami czarnego szlaku. Już na starcie trafiamy na rozbudowaną strefę edukacyjną, coś w rodzaju placu zabaw, trochę jak przy Dębie Bartku, tylko na większą skalę. Są tabliczki dydaktyczne o lesie, wodzie, roślinach i zwierzętach, figurki grzybów i leśnych zwierząt, różnorodne interaktywne obiekty (śruba Archimedesa, iluzje optyczne, ksylofon). Jest też strefa wypoczynku gdzie jest wiata piknikowa. Mnóstwo atrakcji, szczególnie dla dzieci, ale my jako dorośli też się świetnie bawiliśmy.


Ścieżka biegnie równolegle do alei lipowej, na którą finalnie się kierujemy. Stare lipy są powykręcane, omszałe, pochylone, a pod stopami prowadzi asfaltowa droga. Przechodzimy przez ceglaną bramę, cicho szumi rzeka, dostrzegamy, że jedno z drzew porasta gęsty bluszcz.

Idziemy lekko pod górę, wzdłuż ogrodzenia muzeum. Na niewielkim wzniesieniu pojawia się dworek i bistro, a dalej są pastwiska dla koni. Przystajemy chwilę popatrzeć na wciąż zieloną łąkę, gdzie odbywały się zajęcia jeździeckie. Obok mamy tablicę informacyjną rezerwatu wraz z mapką. Czytamy, że rezerwat utworzono w 1993 roku a celem jego ochrony są zbiorowiska leśne jodłowo-bukowe, a także inne rośliny. W rezerwacie znajdziemy wąwozy lessowe.

To tutaj asfalt się kończy, a my wchodzimy w polną drogę, ciemną, miejscami błotnistą. Czuć zapach koni i nawozu, bardzo „prawdziwy”, wiejski akcent tej trasy. Pojawiają się kolejne tabliczki: lipa, grab.

Droga prowadzi przez niewielki wąwóz, widać odsłonięte korzenie drzew, słychać ptaki, w powietrzu unosi się zapach mokrych liści i błota. Droga staje się bardziej grząska pełna kolein. Czerwonawe liście pokrywają brzegi niskiego wąwozu
Wąwóz
Docieramy do leśniczówki. Chwilę stoimy obok przyglądając się trzykolorowej kotce. Mamy podobną w domu, dlatego przykuła naszą uwagę. Obok znajduje się znak rezerwatu, tabliczka z regulaminem rezerwatu, oraz kolejna tabliczka tabliczka ścieżki edukacyjnej, tym razem dąb, bardzo podobna do tych, które kojarzymy z Ozy Szwedzkie. Przechodzimy pod powalonym drzewem z czerwonym znakiem rezerwatu i wtedy zaczyna się najpiękniejsza część trasy.

Wąwóz jest wysoki, surowy i nieuporządkowany. Krople wody wiszą na gałęziach, pod nogami leży mnóstwo czerwonawych liści, a ciemne, omszałe korzenie wystają z ścian wąwozu.

Naszą uwagę od razu przykuwa ogrom zielonego, soczystego, wciąż mokrego mchu pokrywającego wszystko: pnie, kamienie, ziemię. Spod korzeni miejscami przebija jasny piasek.


Ten wąwóz przypomina nam Wąwóz Korzeniowy Dół, ale jest jego dzikszą wersją, tam było „posprzątane”, tutaj leżą gałęzie, powalone drzewa, wszystko wygląda naturalnie, jak przystało na rezerwat.

Trzeba uważnie patrzeć pod nogi, wymijać leżące konary czy przechodzić pod powalonymi drzewami. Jest nieco ciemno, ściany wąwozu sięgają wysoko.

Wąwóz robi ogromne wrażenie, pnie drzew są ciemne, mokre od mżawki, porośnięte grzybami, porostami i wciąż zielonymi, drobnymi roślinami, powykręcane nikną pod czerwonawym dywanem z liści. Wokół jest mnóstwo zieleni: mchy, bluszcze, paprocie, a nawet koniczyna.


Po chwili wychodzimy na lekkie wypłaszczenie, a zaraz potem wchodzimy w kolejny wąwóz, tym razem niższy, jeszcze bardziej błotnisty, ale intensywnie zielony.

Pierwszy raz spotykamy na trasie innych spacerowiczów. Szlak skręca, idziemy dalej pod górę. Mgła gęstnieje, las staje się coraz bardziej zamglony. Słychać ptaki i regularne kapanie wody z drzew.

Pojawia się tabliczka o świerku pospolitym, ale błoto robi się coraz trudniejsze więc niechętnie przystajemy, chcemy je mieć już za sobą. To moment, w którym czujemy, że to już nie jest „spacerowa” część trasy.

Barania Góra – szczyt
Las zaczyna się wypłaszczać. Znowu słychać ptaki, mgła gęstnieje. Trafiamy na dwie specyficzne tabliczki, każda z nich posiada ławeczki. Jedna informuje o lesie, druga natomiast o ptakach. Ławeczki są mokre, nie zachęcają do siedzenia. Idziemy więc dalej.

Ścieżka dydaktyczna skręca w inną stronę, prowadząc do punktu widokowego, ale dziś nie mamy w planach dalszego podejścia, chcemy wrócić tą samą drogą, żeby jeszcze zajrzeć do dworku Sienkiewicza. Tu znajduje się rozwidlenie szlaków, czerwonego i zakończenie czarnego szlaku.

Mijamy tabliczkę o sośnie, a mgła staje się coraz gęstsza, mamy wrażenie, jakbyśmy dosłownie weszli w chmurę.

Kierujemy się pod górę za oznaczeniami czerwonego szlaku, robi się bardziej kamieniście, pod nogami pojawiają się czerwonawe skały i gliniaste, czerwone błoto. Odcień kontrastuje z zielonkawymi drzewami iglastymi i szarą mgłą.

Kawałek dalej teren się wypłaszcza, dochodzimy na szczyt… bez tabliczki. Zaczyna padać drobna mżawka, a wokół nas jest już tylko ściana mgły.

Trochę szkoda, że szczyt nie ma żadnego oznaczenia, ale warunki i tak nie zachęcają do dłuższego postoju. Wracamy tą samą drogą. Mgła powoli rzednie, robi się jeszcze cieplej, tylko buty mamy coraz bardziej ubłocone.
Punkt widokowy
Po wizycie w muzeum (opisanej w osobnym artykule) z ciekawości zaglądamy na punkt widokowy, do którego prowadziła ścieżka edukacyjna.

Znajduje się na nim niska platforma widokowa, edukacyjny plac zabaw, wyglądający na kontynuację tego przy muzeum, toaleta oraz grill. Widoki w tą mglistą i pochmurną pogodę nie są zachwycające.
Nasza perspektywa
Co cieszy
- dziki, nieuporządkowany charakter wąwozów
- ogrom mchu, zieleni i wilgotnych zapachów
- cisza i bardzo mało ludzi
- różnorodność: ścieżka edukacyjna + rezerwat w pełnej wersji „na dziko”
- „zielona zima”, która działa kojąco
Co męczy
- dużo błota, miejscami naprawdę wymagającego
- brak tabliczki na samym szczycie
Spacer czy wyzwanie?
Coś pomiędzy. Początek to spokojny spacer, idealny nawet z dziećmi. Wąwozy i dalsza część czarnego szlaku to już bardziej uważne chodzenie, patrzenie pod nogi i pogodzenie się z błotem.
Czy chcielibyśmy wrócić?
Tak, chętnie, ale może w innej porze roku, żeby zobaczyć, jak ten rezerwat wygląda w lecie. Natomiast zimowa, mglista odsłona Baraniej Góry ma w sobie coś wyjątkowego.
Parking
- Parking przy szkole – bezpłatny i nieduży parking o asfaltowej nawierzchni. Posiada miejsca dla kilku samochodów. Znajduje się tuż obok edukacyjnego placu zabaw, który też warto zwiedzić
- Parking za muzeum – bezpłatny, nieduży parking na kilka samochodów. Można na niego wjechać z ulicy Parkowej. Należy minąć szkołę jeździecką i skręcić w lewo. Miejsce parkingowe znajduje się tuż obok bistro.
Mapa

Parking – Udajemy się na aleję lipową – Przechodzimy przez bramę i wchodzimy pod górę – Skręcamy w lewo zgodnie z strzałkami – Na skrzyżowaniu przed leśniczówką idziemy dalej prost – Idziemy cały czas wąwozem kierując się czarnym szlakiem – Po dojściu do końca czarnego szlaku skręcamy w prawo na szlak czerwony – Po około 200m dochodzimy do szczytu Baraniej Góry (brak tabliczki oznaczającej szczyt) – Wracamy tą samą drogą do parkingu – Parking
Cywilizacja
- Parking – dostępny jest śmietnik. Tuż obok znajduje się duży park edukacyjny z stanowiskami do eksperymentów, a na końcu parku znajduje się wiata piknikowa z ławeczkami i stolikami.
- Muzeum – przed muzeum dostępne są śmietniki a przed bramą na lewo znajduje się punk gastronomiczny.
- Szczyt – tuż przed szczytem dostępne są ławeczki.

















Dodaj odpowiedź do Pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku – Nie tacy znowu turyści Anuluj pisanie odpowiedzi